Tytuł oryginału: A Pretty Normal Day in PSCAutor: novembermond
Tłumacz: Mun
Link do oryginału: tutajZgoda: w drodze
Beta: Anya
Fandom: Alice Nine
Ostrzeżenia: Tekst tłumaczony z dużą indywidualnością...
Zupełnie zwyczajny dzień w PS Company
To było zwyczajne zebranie zespołu. Z rodzaju tych, na których rozmawia się o nadchodzącej premierze singla oraz o tym kto, kiedy i w jakim magazynie ma najbliższą sesję. To było naprawdę zupełnie zwyczajne zebranie, dopóki manager nie powiedział:
— A teraz ostatnie w porządku obrad. Od dziś jesteście tęczowi.
— Cóż, zazwyczaj staramy się nie zanudzać publiczności. — Shou uśmiechnął się.
— Nie w tym sensie tęczowi... Raczej homoseksualni.
Shou zamrugał kilka razy, starając się pojąć to, co właśnie usłyszał. W końcu wybełkotał:
— Nie łapię...
— Hm... To raczej proste. Od wczoraj każda wytwórnia musi zatrudniać odpowiednią procentowo ilość osób homoseksualnych lub zapłacić dodatkowy podatek. Mówimy tu o kwocie rzędu kilku milionów jenów... Dlatego od teraz jesteście gejami. Procent zachowany, wszyscy szczęśliwi!
— Och, słyszałem o tym w wiadomościach. Nowe prawo anty-dyskryminacyjne — mruknął Hiroto dokładnie w tym samym czasie, w którym Tora i Saga wykrzyknęli:
— CO? Czekaj! Czekaj!
Natomiast milczący do tej pory Nao nieśmiało zapytał:
— I... um... dlaczego wytwórnia nie zatrudni po prostu kilku homoseksualistów?
— Po co, skoro mamy was? — Manager spojrzał znacząco w kierunku Shou.
— Dlaczego patrzysz na mnie? Nie łapię... — mruknął wokalista.
— Wrobiliście nas! — jęknął Tora.
— Um? — Saga pomachał dłonią, żeby zwrócić na siebie uwagę pozostałych. — Nasz kontrakt zabrania nam rozmawiać na temat naszego życia osobistego, szczególnie spraw dotyczących seksualności. Jak niby mamy udawać homo bez łamania umowy? — Pewien wygranej, odchylił się na krześle z szerokim uśmiechem na twarzy.
— Kontrakt to nie problem! — To nie była odpowiedź, której się spodziewali. — Nasz plan opiera się na zwiększeniu natężenia publicznego trzymania się za rękę, przytulania i całowania. Zaaranżujemy też waszą wpadkę. Jakiś paparazzi nakryje dwóch z was wychodzących z jakiegoś składziku... całych rozczochranych... dobrze by było, gdyby jeden miał też małe trudności z chodzeniem... Prasa dopisze sobie resztę. Myślę, że uda nam się zorganizować kilka takich sytuacji...
BANG!
— ... Oczywiście potrzebna jest nam cała piątka, jak mówiłem, chodzi o kilka milionów jenów i... Coś się stało, Tora-san?
Wyższy gitarzysta spadł z krzesła i leżał właśnie na podłodze, nie dając znaku życia. Nao klęczał u jego boku, delikatnie klepiąc go w policzek.
— Wygląda, jakby był w dużym szoku — Saga skomentował niewzruszony. — Ojej, ciekawe dlaczego...
— Myślę, że już wraca do siebie. Tora? — Nao obdarzył przyjaciela zmartwionym spojrzeniem.
— Och, dzięki Bogu, to był tylko sen... — westchnął Tora.
Manager odchrząknął.
— Obawiam się, że nie – szepnął Nao.
— Prima Aprilis?
Nao rzucił pełne nadziei spojrzenie managerowi, jednak ten pokiwał przecząco głową.
— Nie.
Tora jęknął, po czym znów stracił przytomność.
— Nie łapię... — mruknął Shou.
Właściwie... To był zupełnie zwyczajny dzień w PS Company.
END